Szukaj na tym blogu

piątek, 24 czerwca 2011

I co z tego, że mamy The Body Shop...

Krem do twarzy. To jest jeden z tych kosmetyków, którego poszukiwania spędzały mi sen z powiek. Odkąd pamiętam miałam ogromny problem, żeby trafić na krem, który do mojej dość wrażliwej cery będzie odpowiedni. A to za tłusty, a to podrażniał, a to lepki, a to konsystencja nie taka. Nivea, Garnier,  L'Oreal, Clinique i kilka innych - nic z tego! Koszmar! Bywało często tak, że kremu po prostu nie używałam i powiem szczerze, że nie było nawet tak źle! Doszłam jednak do wnisku, czy też dałam się przekonać, że krem do twarzy warto mieć, warto używać, żeby na stare lata nie wyglądać jak rodzynka ...i już! Poszukiwania trwały.

Trudno mi policzyć ile czasu temu trafiłam w końcu na mój wymarzony kremik. 1,5 roku temu, może 2 lata ...nie pamiętam, w każdym razie zdążyłam go na dobre pokochać niesłabnącym uczuciem. Aloe Soothing Day Cream - bo o nim mowa, okazał się doskonały dla mojej cery pod każdym względem. Leciutki, prawie bez zapachu, nie lepi się, a co najważniejsze nie podrażnia - jak przystało na krem z aloesem. Mam wrażenie, że wręcz koi skórę - no rewelacja! Cena kremu wahała się w zależności od promocji od 49zł w dół, aż do 25zł, za 50ml produktu

Wyobraźcie sobie moją złość i rozczarowanie, kiedy wchodząc do sklepu z uśmiechem na twarzy, ze świadomością, że wiem czego chcę, że nie będę się znowu zastanawiać, który specyfik zaryzykować, prosząc panią w o kolejne opakowanie mojego cudownego produktu, usłyszałam: "tego kremu już nie ma, bo zostaje wycofana z Polski cała seria..." WHAT?? Jak to? Dlaczego? Co się stało? A pani na to, że seria kiepsko się u nas sprzedawała... No dziewczyyyynyyy...!!! Przecież od dawien dawna wiadomo jak wspaniałe właściwości ma aloes! Łagodzi problemy skóry po poparzeniach, podrażnieniach, alergii, nie mówiąc już o jego generalnie dobroczynnym wpływie na nasz organizm. W każdym razie to był najprzyjemniejszy kremik jaki gościł na mojej twarzy (wierzę, że innym wrażliwym cerom rówież przypadł do gustu) i go wycofują?! Błąd!


Tego jednak dnia nie wyszłam ze sklepu z pustymi rękoma. Zgarnęłam jeden z ocalałych na półce kremów na noc z tej samej serii (tylko 25zł za 50ml), a pani najwyraźniej poruszona moimi żalami wyciągnęła spod lady nawilżający "lotion" z tej samej linii, z filtrem (piętnstką), w tubce i z 50% przeceną (wybaczcie, nie pamiętam podstawowej ceny, ale około 40zł za 50ml)). W akcie desperacji zakupiłam dwie sztuki Aloe Soothing Moisture Lotion'ów. Okazało się jednak, że mimo okazji to była bardzo zła decyzja. No nie pasował mi ten produkt i koniec! Nie potrafię sprecyzować dlaczego dokładnie, -jakiś taki cięższy, lepki, konsystencja nie ta, męczyłam się z tym mazidłem strasznie, mimo, że nie robiło mojej twarzy jakiejś strasznej kszywdy.




Inaczej rzecz się ma jeśli chodzi o Aloe Soothing Night Cream. Polubiłam go niemal tak bardzo, jak ten na dzień. Fakt, jest troszkę bogatszy, bardziej treściwy, bardziej tłusty, ale tu akurat to zupełnie nie przeszkadza.






Mam jeszcze jedną perełkę aloesowej serii z The Body Shop'u. Od prawie miesiąca mam przyjemność i to ogromną(!) fundować mojej twarzy łagodne oczyszczanie pianką Aloe Gentle Facial Wash (około 35zł za 125ml). Cudo! Niesamowicie lekka, przyjemna i oczywiście w żaden sposób nie irytuje mojej kapryśnej skóry, ani oczu. Do tego jest dość wydajna, jedna pompka obficie pokrywa pianką całą twarz usuwając resztki makijażu. Szczerze mówiąc jeszcze nie wiem czy radzi sobie w roli głównego kosmetyku do demakijażu, bo stosuję ją po usunięciu z twarzy makeup'u innymi środkami. Ale w przydzielonej jej roli jest rewelacyjna!


A na koniec, nawiązując do tematu: - Co z tego, że The Body Shop'ów pojawiło się w nazym kraju sporo, skoro nie oferują wszystkich dobrodziejstw przez siebie stworzonych i zmuszają do zakupów kombinowanych?! Osobiście bardzo rzadko robię zakupy przez internet, pozostaje mi więc liczyć na uprzejmość dobrych dusz z zagranicy, lub wyczekiwać na hurtowy, (ale na szczęscie trochę tańszy) shopping przy okazji jakichkolwiek podróży lotniczych, bo co ciekawe na lotnisku w Warszawie w strefie bezcłowej moje ulubione kremiki zawsze na mnie czekają! A nie mogły by tak w zwykłym sklepie na półce leżeć...?


1 komentarz:

  1. witaj;))
    ja też mam straszny problem z doborem kremu do twarzy. Była to dla mnie prawdziwa udręka;((( ale od kiedy trafiłam na EUCERIN wygładzający krem do twarzy 5% Urea moje bolączki się skończyły;))) jupii;)) jest poprostu genialny.... POLECAM
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń